Zakopane - miasto róźności
Komentarze: 0
Sporo ostatnio podróżuje, praktycznie każdy ładny (i wolny od pracy) weekend staram się spędzać poza Warszawą. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam to miasto i naprawdę uważam, że nie ma lepszego miejsca do życia w tym kraju. Jednak czasami należy je opuścić i zmienić otoczenie. Do tej pory zazwyczaj pakowałem tyłek w samochód i ruszałem w strone trójmiasta. Wiadomo, plaża + piwsko = weekend. W ten weekend jednak było inaczej, wybraliśmy się do Zakopanego, rezerwacja w hotelu blisko centrum z basenem (swoją drogą polecam, Villa Marilor) zrobiona, darmowy samochód służbowy zatankowany pod korek i wio. Oczywiście pomimo wykonania pełnej palety tricków by uniknąc korków i tak stałem na zakopiance, przez 30 minut przejechałem ostatnie 4 km drogi, #cebulowerealia.
Zakopane samo w sobie piękne miejsce, wspaniałe widokowo i przypomniało mi jak bardzo uwielbiam góry. Przypomniało mi również jak bardzo wydaje mi się że uwielbiam góry, ale o tym później. Zacznę jednak od tego co mnie irytowało najbardziej czyli... Wszeobecny panujący chiński kicz na krupówkach. Serio. Większość straganów to jakaś kompletna chińszczyzna, jasne pojawia się oscypek na każdym rogu, ale więcej jest koszulek/kubków/pluszaków/zapalniczek etc. najtańsze buble. Niewiele sklepów sprzedaje Polskie wyroby regionalne, wiekszość to chiński import. I można by wieszać psy na sprzedawcach i tej całej otoczce jednak bardzo szybko odkryłem powód tego stanu rzeczy. Sprzedawcy mają to co chce kupić klientela a ta w Zakopanem jest wyjątkowa.
#omujborze ja na oczy nie widziałem takiego prostactwa, chamstwa, buractwa, cpuństwa, kiczu i januszowatości w swoim życiu w takich ilościach. Nigdy kurwa never. Przeważają chamy co to szukają noclegu po 20 złotych zabierają swoje puste drugie połowy i równie inteligentnych kolegów i na krupówkach odstawiaja swoje "KURWAAA MORDOOOO CZŁOWIEKU OBSRAŁEM SE PLECY ZIOMEEEEEEK" szoł. Zwykłe patuski, zdecydowanie nagłośniejsza grupa. Równie liczna grupa to rodziny ze swoimi zdecydowanie za grubymi dziećmi. Łażą i stękają, łojezu a to takie drogie, łojezu lody, łojezu zimno, łojezu Mireczku zobaaaacz KOOOOONIIIIIIIIIK, łiiiiiiiiiiiiiiiii, cyknij mie fotkieeeeeeee. Są oczywiście jeszcze niegroźne krajowe Janusze w sandale na skarpecie co targują się o każde 30 groszy ale oni w gruncie rzeczy gubią się w tłumie.
Jest jednak coś co nie pasuje do powyższego a również rzuciło mi się w oczy. Młodzież w Zakopanem naprawde ostro ćpa. Nie wiem na czym jadą ale tak pozabieranych chłopaczków dawno nie widziałem. Zamęczeni z worami pod oczami i dziwnymi tikami nerwowymi snują się po mieście, część ma powykręcane mordy i wzrok srającego psa. Jak na moje oko dopalacze wróciły w łaski głupków i odbywa się masowe ćpanko.
A teraz wróćmy do rzeczy przyjemnych a zaczniemy od... jedzenia! Na krupówkach jest karczma co się zwie Sabała i dają pyyyycha staropolskie jedzonko. Przez 3 dni stołowaliśmy się tylko tam, bo było po prostu tak smaczne i nie było powyżej opisanych delikwentów. Kolejną rzeczą są widoki, Zakopane jest pięknym miejscem, bajkowym wręcz. No i są góry, góry które swym wyglądem sprawiają że mam ochote tam pójść i się wspinać co zresztą zrobiłem, czego wkrótce po wyruszeniu żałowałem. Stwierdzenie "lubię góry" jest nieco przekłamane. Lubie patrzeć na góry byłoby zdecydowanie prawdziwe, chodzenie po nich nie sprawia mi przyjemności fizycznej, bo wzrokową dalej tak. Zatem mam pewien dylemat, z jednej strony piękne widoki z drugiej to cholerne włażenie pod góre które nigdy się nie kończy. Impas który został przełamany zdobyciem kasprowego wierchu z buta i zjazdem kolejką spowrotem. Wędrówka była męcząca ale chyba się opłacała biorąc pod uwagę taki widok:
Dodaj komentarz