Komentarze (0)
Najprawdziwszym robotem, cyborgiem. Pracuję po parenaście godzin dziennie, nie narzekając na nic, po prostu robię swoje to, za co mi płacą, bez zbędnego pierdolenia. Walczę z klientem, z projektem który jak przejmowałem był w rozsypce i ze swoją organizacją, z durnymi procedurami i leniwymi ludźmi. Czuję, jakbym się przedzierał przez najgęstsze chaszcze lasów tropikalnych za pomocą noża do masła, niby robialne ale ile się trzeba przy tym napierdolić...
Psy szczekają karawana jedzie dalej, w tym tygodniu zwalniano mnie 2 razy, nie, nie za to że nie robię swojej roboty, właśnie za to że mi się uda. Ponieważ nikt nie wierzył że można to zrobić i całe centrum dowodzenia dyrektorów całej grupy, chciało żeby się to wyjebało. Od taki nawet uzasadniony polityczny cel. Bo jakby się nie udało, możnaby wyciągnąć łape po dopłaty z UE i postawić wszystko od nowa na nowym systemie zamiast, usprawniać starą technologie. I właśnie do tego potrzebna jest porażka, bo wraz z porażką można wytypować winnego, wypierdolić go na zbity ryj i wdrożyć nowy pomysł. Sprytne prawda?
Not on my watch, jak mawia klasyk.
Nie mam nawet czasu na siłownie i seks, owszem poprzedni weekend jakimś fartem udało mi się sciągnąc pewna brunete z rosji, którą sumiennie grzmociłem dając upust stresowi nagromadzonemu przez tydzień pracy, ale to nic ciągłego, nie tak jak kiedyś, nie było zmysłowego podrywania, uroku osobistego i wielkich starań. Dziewczyna była zdesperowana bo od 6 miesięcy nikt jej nie przeleciał. Co jest dziwne bo jest ładna i zgrabna, niestety z racji że nic nie je, smierdzi jej z japy. Co bylo okrutnym doświadczeniem. Na szczescie nie szuka dziewczyna zbędnego kontaktu dostała co chciała. I to są relacje które uważam za zdrowe i sensowne.
A teraz zawijam kapcie na siłownie, tam też mnie dawno nie było, trening i jacuzzi bedzie idealnym spełnieniem moich dzisiejszych potrzeb. Chociaz... przydałaby się jeszcze jakaś wóda. Bo tego też od dość dawna na oczy nie widziałem.