Komentarze (2)
Howgh.
Z jednej strony weekend mialem naprawdę zajęty, piątek kino do późnych godzin wieczornych, sobota kajaki przez cały dzień a potem piwsko i niedziela dzień plaży i wysiadywania na leżaku, wszystko byle z dala od mieszkania. I pewnie pomyślicie, że się chwalę no i wkońcu co innego miałem robić skoro pogoda była ładna. No... nie do końca. To wszystko ma oczywiście drugie dno. Powodem mojego unikania mieszkania był fakt, ze w mieszkaniu owym przesiadywała moja pierdolnięta rodzinka którą opiekowała się moja mama. Ja nie miałem ochoty widzieć ich na oczy więc ona odważnie wzięła ich na klatę. Jest to gromada ludzi na których widok mam ochotę się porzygać. Fałszywe gówna, bez zasad które tylko łypią na to ile mam pieniędzy i skąd żeby obrobić mi dupe u drugiej części rodziny. I jaki to ja nie jestem poustawiany a im skąpie i nie przelewam dolarów na konto. Pierdolone bezużyteczne pijawki.
Przyjechali na 4 dni do Warszawy żeby 3 z nich przesiadywać w mieszkaniu na balkonie. Robiąc obciach na całe osiedle, drąc mordy i pierdoląc bzdury. Miejsce które na samym początku odwiedzili to Lidl w celu zakupu cebuli i prezentów na nowe mieszkanie (nie żartuję). Na nowe mieszkanie otrzymałem skarpetki. Fantastyczna rzecz takie skarpetki. Zawsze marzyłem o skarpetach, chyba będę częściej kupował mieszkania żeby dostać więcej skarpetek.
Ale najbardziej wkurwiające jest to, że ja ich nawet nie zapraszałem...